Liga Światowa...Kraków...i my :)

Lato w pełni... :) Budzik w telefonie wyłączony, sprawy zawodowe pozostawione daleko i poza zasięgiem wzroku, a Zuzia na miesiąc zapomina o przedszkolu (choć już tęskni). Korzystamy ze słońca, czasu wolnego i wymyślamy wspólnie co by tu zobaczyć, zrobić, zwiedzić. W ostatni weekend padło na Kraków, choć decyzja o wyjeździe została podjęta dużo wcześniej i miała związek z wyjazdem na mecz Ligi Światowej Siatkówki (kto próbuje kupić bilety na tą imprezę wie o czym mówię).

Nie był to nasz pierwszy udział w tej imprezie-jeździmy od lat, a Zuzu dołączyła do nas w zeszłym roku. Wrażenia...? Trudno to opisać, to po prostu trzeba przeżyć. Możliwość bycia na meczu i uczestnictwo w wielkim widowisku...bezcenne. Mecz z USA rozgrywany był po raz pierwszy w edycji LŚ w krakowskiej Tauron Arenie, wypełnionej po brzegi przez 15000 kibiców. Obiekt niesamowity, uwagę zwraca ogromny telebim zawieszony pod sufitem, rozmieszczenie miejsc bez zarzutu, krzesełka mimo że plastikowe to wygodne.

O hali można by dużo i długo, ale nie to stanowi sedno tego postu. Przytaczając pobyt w Krakowie chciałam zwrócić uwagę na to że wyjazd na taką imprezę jest:

• możliwy całą rodziną włączając w to prawie 4-letnią córkę (w zeszłym roku 3-letnią), umacnia tym samym więzi rodzinne i pokazuje, że posiadanie dziecka nie oznacza zerwania z tym co robiliśmy "przed" jego pojawieniem się w naszym życiu
• stanowi doskonałą okazję to zaszczepienia w dziecku "miłości" do sportu, uczy kibicowania i wspierania drużyny narodowej, uczy bycia Polakiem

Cóż mogę dodać...Rodzina przede wszystkim :)